Wciągnąłem
do płuc całkiem sporą ilość świeżego powietrza, by po chwili wypuścić je ze
świstem. Miałem nadzieję, że wraz z wydychanym dwutlenkiem odejdą wszystkie
niechciane myśli, lecz tak się nie stało. Przeszedłem do łazienki i
kilkukrotnie ochlapałem twarz lodowatą wodą, ale i to nie przyniosło
oczekiwanej ulgi. Zacisnąłem mocno dłonie po przeciwległych stronach umywalki,
z niechęcią spoglądając w lustrzane odbicie. Z niewiadomych przyczyn widok
samego siebie napawał mnie odrazą. Patrzyłem na zuchwałą minę mężczyzny
usytuowanego po drugiej stronie zwierciadła. Złośliwy uśmieszek tkwił na jego
spierzchłych ustach, a kare oczy wyrażały pogardę. Przezroczyste krople
spływały nieśpiesznie po bladych licach, podkreślając zaostrzone rysy twarzy,
co nie było w żadnym stopniu adekwatne do targających mną uczuć.
–
Spieprzaj – wycedziłem, wplątując drżące palce w wilgotne, hebanowe włosy. –
SŁYSZYSZ!? – wrzasnąłem, obdarzając mężczyznę z równoległego świata iście
wściekłym spojrzeniem. – SPIEPRZAJ!
Ale
on nie zamierzał słuchać. Odsłonił białe zębiska, obdarzając mnie uśmiechem,
który zmroziłby krew w żyłach nawet samemu Diabłu. Chełpił się tą chwilą
dominacji, po raz kolejny udowadniając, że z nas dwóch to ja byłem tym słabszym
ogniwem.
–
Wracaj skąd przyszedłeś! – warknąłem. Nie mogłem pozwolić, by pieprzone alter
ego przebudziło się na dobre, ponownie przejmując władzę nad moim ciałem i
umysłem. W odpowiedzi usłyszałem jego głośny, przerażający rechot. Dźwięk ten
działał paraliżująco na niemal wszystkie ludzkie zmysły, dlatego raptownie
zatkałem uszy, broniąc się przed atakiem dzikiej bestii, choć wiedziałem, że to
w żaden sposób nie przyniesie ukojenia.
Sasuke...
Syczał
niczym wąż, przeciągając samogłoski. Zacząłem drżeć, nie mogąc dłużej znieść
tej wewnętrznej walki o kontrolę.
Jestem częścią ciebie,
pamiętasz? To ty mnie stworzyłeś…
I
to ja cię zniszczę!
Nie, teraz jest już na to za
późno...
Nigdy
nie jest na nic za późno!
Doprawdy? Zostałem zrodzony z
krwi, którą przelewałeś, zabijając dla zabawy. Przez cały ten czas rosłem w
siłę, żyjąc w mroku twojej duszy, ale, przyznam szczerze, że zaczyna mi się
tutaj pomału nudzić… To ciało dłużej nie pomieści nas obu...
–
To się z niego wyprowadź! – wrzasnąłem, zaciskając prawą dłoń w pięść, by po
chwili grzmotnąć z impetem w lustro, w którym ujrzałem mroczną cząstkę samego
siebie, swoje alter ego, swojego wewnętrznego Demona. Zwierciadło pękło. Część
drobinek wbiła się w moją skórę, reszta zaś runęła na podłogę.
Cisza.
Odetchnąłem
głęboko, gdy wreszcie, po niespełna sześciu dniach nieustannej bitwy dwóch
podświadomości, przestałem słyszeć ten potworny głos. I to była jedna z
najpiękniejszych chwil mojego życia. Ułożyłem ręce wzdłuż tułowia, w zupełności
lekceważąc krew wypływającą z niewielkich nacięć. Szkarłatne krople raz po raz
skapywały na białe kafelki, z czasem tworząc na nich kałużę w odcieniu rubinu.
Lecz teraz… Czy miało to jakiekolwiek znaczenie? Bo czym stawał się fizyczny
ból w porównaniu do wewnętrznej ulgi, do tego błogiego stanu, którego właśnie
zaznałem? Niczym.
Sasuke… Przypomnij sobie,
Sasuke... Przypomnij sobie, co się wtedy wydarzyło…
Wykrzywiłem
twarz w dziwnym grymasie, gdy Demon znowu zaczął syczeć.
Siedziałem nieruchomo,
intensywnie wpatrując się w swoje dłonie; opuchnięte, posiniaczone, pokryte
licznymi pęcherzami, a przede wszystkim mieszaniną kurzu, krwi i potu. Każdy
mięsień w moim ciele drżał, co było rzeczą oczywistą po tak intensywnym wysiłku
fizycznym. Położyłem rękę na klatce piersiowej, kiedy serce niebezpiecznie
zakołatało w piersi, i gdy z coraz większym trudem zacząłem łapać oddech. Na
szczęście, ten stan trwał zaledwie krótką chwilę.
– Jak myślisz – mówiła cicho,
miękko – kiedy nas znajdą?
Odetchnąłem głęboko, odwracając
się w stronę swojej towarzyszki. Moja droga, jedyną rzeczą, o której pomyślałem
zaledwie minutę temu, to, że uduszę się lub padnę na zawał. Tak czy siak, nie
znalazłem jeszcze czasu na głęboką kontemplację nad tą całą sytuacją, w jakiej
obecnie tkwiliśmy. Prawdę mówiąc, miałem głęboko w poważaniu naszych kompanów,
wrogów… tak właściwie wszystkich. Nie zamierzałem na nikogo czekać, bo kiedy
tylko nabiorę sił, odejdę, nie ważne dokąd. Wojna dobiegała końca, więc
należało ponownie ruszyć w świat, by znaleźć kolejne ciekawe zajęcie, odnaleźć
wreszcie prawdziwy cel swojej egzystencji w tym plugawym, nic nie wartym
świecie.
Sakura leżała płasko na
chłodnej ziemi, spoglądając na wpół otwartymi oczami ku bezchmurnemu niebu.
Kilka kosmyków przykleiło się do jej czoła, a delikatny uśmiech zagościł na
bladej, zmęczonej twarzy. Tkwiła w jakimś przedziwnym transie, emanując
niezwykłym szczęściem, którego nie byłem w stanie pojąć. Wpatrywałem się w nią,
w to wychudzone, ledwo żywe ciało, w te wszystkie rany na jej odsłoniętych
rękach, a przede wszystkim w zaschniętą stróżkę krwi biegnącą od kącika
pełnych, karminowych ust aż do dekoltu. Nie zwróciła uwagi na to, że
obserwowałem ją nad wyraz wnikliwie, ani na to, że pierwsze dwa guziki
hebanowej koszulki odpięły się, odsłaniając zdecydowanie zbyt wiele. W
normalnych okolicznościach nawet ucieszyłby mnie widok okrągłych piersi
dziewczyny i sutków prężących się pod cieką, bawełnianą tkaniną, ale to nie
była odpowiednia pora na tego typu rzeczy. Może w dalekiej przyszłości… Może
wówczas będę skłonny przenocować ją u siebie w imię starej, dobrej ,,przyjaźni”?
Swoją drogą, tego typu kobiety lubiłem najbardziej; na co dzień niewinne,
skromne, a to właśnie one potrafiły całkiem nieźle dokazywać w łóżku. Później,
niestety, większość owych panienek ginęła z rąk alter ego, no cóż poradzić.
Chociaż z drugiej strony, gdyby Haruno miała potem gnać za mną po świecie,
deklarując dozgonną miłość, to dziękowałem bardzo za taki jednorazowy numerek.
– O czym myślisz? – zapytała,
niezgrabnie siadając. Spojrzała w moim kierunku. Rysy jej twarzy zaostrzyły
się. Zmarszczyła brwi, a pełne usta zacisnęła w wąską linię.
Właściwie to mogłem powiedzieć
tej biednej dziewczynie, że prześwitująca bluzka skutecznie oddziaływała na
wyobraźnię mężczyzn, skoro sama tego jeszcze nie zauważyła. Tylko po co? Nigdy
nie słynąłem z kurtuazji, uprzejmości i tych innych dupereli, więc nie odczuwałem
potrzeby, żeby ją o tym uświadamiać, jeżeli w dalszym ciągu mogłem bezwstydnie
patrzeć się na obnażone do połowy piersi. Sakura nawet tego nie dostrzegała,
była po prostu zbyt zmęczona i nie zaprzątała sobie głowy takimi drobnostkami.
I bardzo dobrze!
Znieruchomiałem, kiedy serce
znowu zaczęło niebezpiecznie kołatać, i gdy po raz kolejny nie mogłem złapać
oddechu. Tym razem pojawiło się pulsowanie w skroniach, które przybierało na
sile z każdą kolejną sekundą. Ból migiem sparaliżował całe ciało, w
szczególności obierając sobie za cel moją głowę. I wówczas dopiero pojąłem
oczywiste sygnały. Spadek chakry był wystarczającym impulsem, żeby obudzić
drzemiącą w duszy bestię.
– Sasuke… – szepnęła różowowłosa
kunoichi, zrywając się z miejsca i biegnąc w moim kierunku.
– Nie podchodź! – krzyknąłem
panicznie, kuląc się i wplątując nerwowo palce w swoje włosy. – Nie podchodź! –
Krzyczałem naprawdę głośno, nie mogąc sobie poradzić ani fizycznie, ani psychicznie
z nadejściem nieproszonego gościa.
I ostatnią rzeczą, jaką
dostrzegłem, zanim zostałem otoczony nieprzeniknioną ciemnością, było
przerażenie malujące się na twarzy mojej towarzyszki.
Wolnym, chwiejnym krokiem
szedłem przed siebie, z ledwością unikając przed kolejnym upadkiem. To cud, że
miałem w ogóle siłę, by wstać, a co dopiero, żeby iść. Byłem trochę
oszołomiony, nie wiedziałem, gdzie dokładnie się znajdowałem i co tak właściwie
miało przed chwilą miejsce. Błądziłem zamglonym wzrokiem po pustkowiu,
zastanawiając się nad celem swojej podróży. Ubranie dziwnie szorowało moją
skórę, było sztywne i nieprzyjemne. Spojrzałem w dół i wówczas dostrzegłem
szkarłatną ciecz zaschniętą na koszuli, spodniach, butach, dłoniach… Cały
pokryty zostałem czerwienią, jakbym kąpał się we krwi. Widok tego wszystkiego
niewątpliwie przerażał, ale jeszcze bardziej przerażało wspomnienie, które
naraz zawładnęło moim umysłem.
Odszedł, kiedy wreszcie z nią
skończył. Uwolnił mnie z ciemności, kiedy był już stuprocentowo pewien, że nie
będę w stanie jej pomóc. Leżała nieruchomo, sztywno, a wszystko wokół pokrywał
szkarłat. Miała delikatnie rozchylone usta i oczy rozwarte do granic
możliwości. Dawniej intensywnie zielone tęczówki tej młodej kunoichi iskrzyły
niezwykłym blaskiem, a teraz mętniały z każdą kolejną chwilą. Dotknąłem ją,
wyczułem chłód pod powierzchnią dłoni, mimo tego przyłożyłem dwa palce do
odsłoniętej szyi dziewczyny, gdzie dostrzegłem ciemne ślady po podduszaniu.
Sprawdziłem puls, choć doskonale wiedziałem, że nie była w stanie przeżyć
brutalnego ataku Demona. Powinienem teraz powiedzieć, że cierpiałem z tego
powodu, że nigdy nie wybaczę sobie tego haniebnego czynu, że od tego momentu
moje życie straciło na wartości. Ale z jakiego powodu miałbym okłamywać samego
siebie? Nie łączyły nas żadne więzi, więc nie czułem się za nią odpowiedzialny.
Ot, zrządzeniem losu, stała się kolejną ofiarą bestii. Nie pierwszą, nie
ostatnią, po prostu kolejną, jedną z tysięcy. Dlatego nie zamierzałem płakać
nad tym zimnym, sztywnym ciałem. Nie miałem żadnych wyrzutów sumienia, choć
widok tych zmasakrowanych zwłok przyprawiał o mdłości. Swoją drogą, to musiało
być dla niej naprawdę bolesne przeżycie, nie tylko pod względem fizycznym, a
przede wszystkim psychicznym, bo przecież zginęła z rąk tego, którego tak
bardzo kochała, któremu tak bardzo ufała. Cóż za ironia…
Tak czy siak, byłem mordercą,
więc musiałem działać z korzyścią dla samego siebie. Podszedłem więc do skraju
urwiska i spojrzałem w dół. Wysoko, naprawdę wysoko. Rwąca rzeka obmyje jej
ciało z wszelkich odcisków, a to, czy kiedykolwiek znajdą zwłoki, czy też nie,
już mnie nie obchodziło. Z łatwością mogłem zeznać, że zginęła podczas walki z
naszym wrogiem. No bo kto by się tam zamartwiał jednym ciałem w tą, albo w
tamtą. Trwała wojna, więc kogo to interesowało?
Wróciłem i chwyciłem za kostkę
dziewczyny, nie chcąc się jeszcze bardziej ubrudzić w jej krwi. Poza tym, nie
ukrywajmy, że tej młodej, a przede wszystkim martwej kunoichi było już wszystko
jedno. Ciągnąłem ją, a ona zostawiała za sobą długi i szeroki pas szkarłatnej
cieczy. Nim zrzuciłem to brudne ciało w przepaść, zamknąłem bladozielone oczy.
I kiedy patrzyłem, jak spadała, odniosłem dziwne wrażenie, że jej delikatnie
rozchylone usta nie wypowiedziały jeszcze ostatniego słowa.
Teraz ponowiłem swój chód;
wolny, chwiejny. W głowie miałem pustkę, mój umysł działał jakby z opóźnieniem
i wiąż nie zdawałem sobie sprawy z niektórych rzeczy. Dostrzegłem zarys kilku
postaci, które w szybkim tempie pokonały dzielącą nas odległość.
– Gdzie ona jest?! – ryknął jeden
z nich i chwycił w dłonie skrawki mojej zakrwawionej koszuli. – Gdzie ona
jest?! – powtórzył, tym razem znacznie głośniej niż poprzednio.
Obróciłem się za siebie,
wyciągnąłem palec i wskazałem miejsce, z jakiego przyszedłem. Nowo przybyli
shinobi bez zastanowienia pobiegli w tamtejszym kierunku, a ja upadłem ciężko
na ziemię, nie mając siły, by choćby nieznacznie poruszyć dłonią.
Położyłem
się na łóżku i przeklinałem chwilę, w której zerknąłem na zegarek. Może i alter
ego ustąpiło na jakiś czas, ponownie znikając gdzieś w czeluściach mojej duszy,
jednakże siedem dni temu do długiej listy problemów dołączył jeszcze jeden.
Miałem na myśli zjawę, która, począwszy od pamiętnej nocy, kiedy to zostałem na
czas nieokreślony zawieszony w pełnionych przez siebie funkcjach, zaczęła
nawiedzać posiadłość Uchiha. Nie wiedziałem już, co było gorsze; wewnętrzny
Demon, jaki od czasu do czasu buntował się, chcąc zawładnąć moim ciałem, czy
upiór o przenikliwych oczach. Najchętniej pozbyłbym się ich obu i to jak
najszybciej.
Druga
trzydzieści.
Wpatrywałem
się w czarne, długie wskazówki zegara. Pozostało zaledwie trzynaście minut. To
przedziwne, straszliwe monstrum cechowała niezwykła punktualność.
Druga
czterdzieści.
Czekanie
wytrącało mnie z równowagi. Wbiłem zęby w dolną wargę, nie odrywając wzroku od
tykającego przedmiotu znajdującego się na szafce nocnej. Maleńka kropla potu
spływała nieśpiesznie po mojej skroni.
Druga
czterdzieści trzy.
Poczułem
na swoich plecach ten charakterystyczny, przeszywający wzrok przeklętego widma.
Tym razem będzie zupełnie inaczej. Tym razem nie użyję Sharingana i nie pozwolę
po raz kolejny rozpłynąć się temu czemuś w powietrzu. Nie tak prędko! Nie bez
wyjaśnień! Dzisiejszej nocy rozwiążę zagadkę, dowiadując się, czym tak naprawdę
była owa zmora i czego chciała.
Na
moich ustach zagościł cyniczny uśmiech, ale zniknął raptownie, gdy tylko
stanąłem twarzą w twarz z nadludzką istotą. Znów dostrzegłem jedynie zarys
niewysokiej postaci. Widmo zawsze chowało się w mroku, jakby nie chciało, żebym
odkrył jego prawdziwą tożsamość. Widziałem tylko oczy; ogromne, szare, mętne. I
nic poza nimi, lecz mimo to za każdym razem cały ten obraz mroził krew płynącą
w moich żyłach.
–
Czego chcesz? – warknąłem.
Upiór
wyciągnął przed siebie wątłą, kościstą dłoń i wypuścił z niej fragment tkaniny.
Już otwierałem usta, żeby ponownie się odezwać, ale wówczas widmo zniknęło.
Znowu.
–
Szlag by to! – ryknąłem, zaciskając pięści. Chwyciłem za materiał, dokładnie
się mu przyglądając. – Wstążka? – mruknąłem, wodząc po niej palcem. Była
postrzępiona, brudna od krwi i kurzu. Wtem przypomniałem sobie o czymś
niezwykle istotnym. O tym tajemniczym pudełku, które dostarczyła mi kelnerka
podrzędnego, konohańskiego lokalu. W nim również znajdowała się wstążka. To
wszystko było co najmniej dziwne…
Poczułem,
jak cudza dłoń delikatnie zatapia się w moich hebanowych włosach. Zaskoczony tą
pieszczotą, gwałtownie zrzuciłem z siebie kołdrę i stanąłem na równych nogach.
Zaspanymi oczami błądziłem po pomieszczeniu, aż wreszcie natrafiłem na nią.
–
Co ty tutaj robisz? – zapytałem, gromiąc wzrokiem Hoshi, która znowu zupełnie
nieproszona wtargnęła do mojej sypialni. Cofnęła się i skuliła, wystraszona tym
nagłym wybuchem ze strony byłego nauczyciela.
–
P–przepraszam – wybąkała.
Miałem
gdzieś jej przeprosiny! Po pierwsze, wkroczyła na teren posiadłości Uchiha.
Znowu! Po drugie, zostałem przez nią obudzony. Znowu! Po trzecie, obmacywała
mnie, co akurat wydarzyło sie po raz pierwszy, ale strach pomyśleć, do czego
była skłonna posunąć się następnym razem.
–
Wypad! – Wskazałem palcem na drzwi. Nawet nie drgnęła, dlatego postanowiłem
czym prędzej wykurzyć to rudowłose dziewuszysko ze swojego domu. Podszedłem do
niej, chwyciłem w pasie, a następnie przerzuciłem sobie przez ramię.
–
Co robisz? – obruszyła się. Ignorując wszelkie protesty ze strony nędznej
podróbki Karin, wyszedłem na podwórze i tam też brutalnie zrzuciłem ją na
ziemię. Dlaczego ludzie nie mogli zostawić mnie w spokoju? Czy naprawdę byłem
aż tak wymagający w tej sprawie? To, że zostałem uznany za mordercę, naprawdę
nikogo nie odstraszało? Pragnąłem tylko jednej, jedynej rzeczy: SPO–KO–JU!
–
Chciałam, żebyś mnie tylko trenował! – argumentowała. Usiadła po turecku, krzyżując
chude ręce na klatce piersiowej.
Litości!
Chwytając
za pierwszego lepszego badyla, jakiego znalazłem gdzieś pod krzakiem, zacząłem
rysować nim w miękkim gruncie.
–
Nigdy więcej nie przekroczysz tej pieprzonej linii, jasne? Nie jestem już twoim
trenerem – odparłem spokojnie, odwracając się do niej plecami i wolnym krokiem
zmierzając ku dwuskrzydłowym drzwiom posiadłości. – Mam na głowie inne, o wiele
ciekawsze rzeczy, niż zajmowanie się małą zbereźnicą.
Hoshi
oburzyła się, zaczęła nawet krzyczeć. W końcu z tego nic nieznaczącego potoku
słów, wychwyciłem kilka, które mogły być całkiem użyteczne.
–
Coś powiedziała?
–
Że jesteś odludkiem, tak samo jak ta wiedźma mieszkająca na skraju wioski.
Zmrużyłem
oczy, wpadając na genialny plan.
–
Gdzie dokładnie?
I
było zupełnie tak, jak powiedziała Hoshi. Kto by pomyślał, że ta mała,
przygłupia gówniara jednak na coś wreszcie się przyda. Gdy dotarłem do
wyznaczonego miejsca, dostrzegłem wąską, krętą ścieżkę pomiędzy wysokimi krzewami.
Ruszyłem wyboistą dróżką i szedłem nią na tyle długo, aż wreszcie zwątpiłem w te wszystkie pochlebne słowa, które jakiś czas temu kierowałem pod adresem
rudowłosej dziewuchy. Wszędzie tylko drzewa i mizerne krzaki. I drzewa. I
drzewa. I drzewa.
Już
obmyślałem plan zemsty na tej kiepskiej podróbce Karin, żeby uświadomić jej
raz, ale za to porządnie, że nie ładnie tak kpić sobie z członka szlachetnego
rodu, lecz wtem ścieżka skończyła się i naraz wyrósł przede mną drewniany dom. Zanim
na dobre zdążyłem do niego dotrzeć, drzwi uchyliły się i zaskrzypiały cicho,
zapraszając do środka. No dobrze, trochę mnie to wszystko przerażało, nawet
przez chwilę rozważałem ucieczkę.
Usłyszałem
niski, kobiecy głos dochodzący z wnętrza chaty:
–
Och, wejdź i rozgość się, Sasuke. Czekałam na ciebie.
__________________________________________________
No
dobra, a teraz przyznam się bez bicia, że nawet nie sprawdziłam tego rozdziału,
więc zapewne dużo jest w nim powtórzeń i tych innych dupereli, ale, niestety,
nie mam już dzisiaj czasu na takie bajery, randka z matmą, angielskim i
biologią czeeekaaa! ^^
BC
za tydzień rozpoczyna ferie i ma wielką nadzieję, że wreszcie sobie choć trochę
odsapnie od nauki, a przy okazji przyłoży się nieco do pisania. :)
Ach,
no i jeżeli kogoś interesują kryminały, no dobrze, może rozszerzę nieco to
pojęcie… A więc, jeżeli ktoś lubuje się w zagadkach, tajemnicach (i tutaj
stawiam nacisk na te dwa słowa), zbrodniach, strzelaninach, licznych intrygach,
dziwnych i często niemoralnych układach, a w szczególności w apodyktycznych, despotycznych,
kłamliwych i zabójczo przystojnych draniach (będzie kilku, więc do wyboru, do
koloru), do tego należy włożyć jakiś romans (bo Chusteczka i Miku lubią dzikie
seksy… ops, wydało się ;/), a najlepiej kilka, no i może szczypta miłości, a
wisienką na torcie będzie cała masa uczuć. Być może to istotne, lub też nie, że
to wszystko (i jeszcze więcej) zostanie podane na tacy przez Black_Cloud, a
gotowe danie znajdziecie TUTAJ. <- BC jest początkującym kucharzem, więc
prosi o wsparcie. xD
W końcu nowy rozdział! Nie masz pojęcia jak bardzo na niego czekałam! Może i jest to mój pierwszy komentarz tutaj, chociaż jestem obserwatorką od jakiegoś już czasu, ale chciałam wstawić go tak na świeżo po rozdziale :)
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie mimo posiadania jedynie trzech rozdziałów wciąga na maksa. Na pewno zawdzięcza to charakterystycznej narracji, prowadzonej przez Sasuke. Świenie oddajesz jego myśli i całą tę postać, tak jak ją uwielbiam <3 Potrafisz także trzymać w napięciu- każdy rozdział pozostawia po sobie pytania, na które chce się znać odpowiedź, od razu! Co prawda wyjaśniają się w kolejnych rozdziałach, ale znajomość odpowiedzi od razu prowadzi do następnych pytań i dobrze xD
Lubię także Twój styl pisania- całość czyta się lekko i dosyć szybko. Nigdy nie stwierdziłabym też, że nie odnajdujesz się w fan fiction, bo według mnie wychodzi Ci to świetnie.
Dzisiejszy rozdział wiele wyjaśnił- co się stało z Sakurą oraz co dostał Sasuke w barze.
Odwołując się do pierwszego. Więc to jednak Sasuke ją zabił, tzn. jego Demon, a miałam taką nadzieję, że "tylko" nie dał rady jej obronić. Teraz pytanie brzmi, jak w takim razie ona przeżyła?
Ehh, ten Sasuke... Tylko o jednym myślał, zanim ją zabił. Jego własny tekst o tym, że nigdy nie był na tyle grzeczny, żeby teraz zwrócić jej uwagę na bluzkę mnie rozwalił xD Kolejny plus bloga- zabawny i poważny jednocześnie, co trochę też się wiąże z narracją :D
Wstążki, więc dostał wstążki. Czemu tylko to jest takie tajemnicze? XD Co takiego mogą oznaczać wstążki, muszę się głębiej zastanowić. Tak samo jak nad punktualną zjawą. Ciekawą sobie godzinę wybrała xD Czyżby to była to ta czarownica,co zna Sasuke.? A może jakimś cudem to Sakura, tylko oczy jej wyblakły?
Uchiha i jego kompleks wyższości xD To takie fajne, gdy pomiata wszystkim i wszystkimi. Szczególnie tą Hoshi- krytykuje ją za to, że nie jest dorobioną Karin, której przecież miał jeszcze bardziej dość. To jest Uchiha, tego nie zrozumiem xD
Tyle nowych pytań, tyle teorii, co oznacza, że chcę szybko nowy rozdział xD Mam nadzieję, że znajdziesz trochę czasu podczas ferii (ja już zdążyłam zapomnieć, że takie coś w ogóle istniało...). Jedynym minusem bloga są dla mnie krótkie rozdziały, po których zawsze czuję niedosyt- nakręcam się bardzo, a tu nagle koniec.
Pozdrawiam i weny życzę!- nowa, stała czytelniczka ;)
Przepraszam za spam, ale jak zwykle musiałam o czymś zapomnieć -.-
UsuńChciałam dodać, że ładny masz szablon na stronie :)
Oprócz tego, wcześniej też nie nadmieniłam, że podział Sasuke na dwie osobowości jest sam w sobie świetny. Walka z jego samym sobą jest bardzo interesująca :D
Lubuję się także w krymiałach, zagadkach tajemnicach itd. Więc gdy znajdę czas, to z chęcią zajrzę na Blue Jewel, żeby się zagłębić w te opowiadanie.
P.S. Chyba idziemy na tę samą randkę: angielski, matma i biologia. Ale chyba mi wybaczą, gdy się spóźnię z powodu pisania komentarza. E tam, po prostu nie mają wyjścia, muszą xD
♥.♥ Po takim komentarzu wena wraca w podskokach. :D Dziękować, dziękować. :D
UsuńNo i niech to szlag! Wydało się! ;O Ann! Jak mogłaś wydać tak wielką tajemnicę! Zbereźnik jeden mały ;P Odwdzięczę ci się, zobaczysz ;P Muahahahahaha zemsta bydzie słodka , mówię ci to!
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, wiesz jak ja wyklinam teraz na siebie że zadałam takie a nie inne pytanie, wiesz kiedy i co kaman.
Ale zacznijmy od początku...
Tyyy.... ! Ann rozwaliłaś zupełnie system z tym demonicznym alterego, aż byłam w szoku! O.O No ale to ty, więc raczej nie powinnam się zbytnio dziwić, że wpadłaś na kolejny zajebisty i powalający z nóg pomysł hihi :) Ale muszę ci powiedzieć, że przewidziałam to rozbite lustro, jakoś tak już od pierwszych zdań tego rozdziału wiedziałam, że ono idealnie tu pasuje i patrz nie pomyliłam się xD
Ale coś mi tu Ann śmierdzi... a jest to śmierć Sakury.... i jestem bardzo podejrzliwa co do tego wydarzenia, ot co!
Zszokowałaś mnie trochę tym, że wrzucił ją do tej przepąści/wąwozu. Jednak po dłuższym przemyśleniu tego, Sasuke miał rację to w końcu była wojna, nie było czasu na ciągnięcie ciała do wioski i wyprawianie pogrzebu. Ale nadal coś mi tu śmierdzi i ja się dowiem co ;]
O ja!!!! A co jeśli on zabiłby tą Hoshi?! Tak z nienacka znalazła się w jego sypialni i zaczęła go tam bez skrupułów dotykać, że nie zdziwiłabym się jakby wielki Uchiha chwycił za swoją katanę i w 'akcie obrony' wbił ostrze w dziewczyne xD Patrz co wy ze mnie z Chusteczką zrobiłyście O.o
Oooo ale ta wizyta u wiedźmy mi się podoba ;] I te wstążki... oj, tajemnica za tajemnicą - podoba mi się to Ann! Tak trzymaj ! :)
I tak Blue Jewel trzeba przeczytać! To jest lektura obowiązkowa! I nikt nie powienien jej odpuszczać! Ten blog jest zbyt genialny *___*
Dobra teraz niech bogowie mają mnie w swojej opiece, bo idę swoje męczyć XD
Wkuwaj tam Ann, tylko tak żeby mózg ci się czasami nie przegrzał ;P
Bajoooo! ;*
Czacha dymi. xD
UsuńNadal masz dwa pytania, więc wiesz... :D
Ach! P.S. to wy jesteście zbereźnicami, hłe hłe! ♥ Ja to przecie taka grzeczna, mała dziewczynka... xD Posądzacie mnie o nie wiadomo co. xD No ja nie wiem, co te kobity gadajooo! ^^
UsuńNo w końcu! Myślałam, że się nie doczekam. A tu taka miła niespodzianka! ;D
OdpowiedzUsuńRozdział genialny - przesiąknięty tą dziwną, tajemniczą aurą demonicznego alter ego Sasuke :o
I jak to, co to! Jak to możliwe?! Nie wierzę!
Sasuke zabił Sakure? To znaczy to jego demoniczne, pozbawione uczuć wcielenie? Ale te drugie jakoś niespecjalnie się przejęło dawną przyjaciółką z drużyny, więc może demon Sasuke to demon Sasuke a nie tylko jego oblicze? A może oba są równie złe i zgorzkniałe i to jak walka z wiatrakami? Tyle pytań! Tyle psychologi w tym krótkim rozdziale (zdecydowanie za krótkim!)
Ja uwielbiam kryminały, jakieś tajemnice, nierozwiązane zagadki, więc jeśli ten blog w dalszym ciągu taki będzie... kupuje cie! ;D
Ale i tak wiem, że na pewno ona przeżyła! Na pewno szykuje zemste! A może ta zjawa i ta kobieta na końcu ma z nią jakiś związek? A może, może, może...
Może mam tyle wariantów w głowie i żadnego nie mogę dopasować? Zdecydowanie tak! Dlatego proszę cię! Randkuj sobie ile chcesz, ale nie zaniedbuj nas - fanów xD
Swoją drogą uwielbiam twoje opisy. Chusteczka robi tak samo... nie można się oderwać!
Pozdrawiam i przepraszam za tak marny komentarz ale na więcej mnie dzisiaj nie stać, bo się już trochę nakomentowałam dziś ;C Wiem, żadna wymówka, bo czemu masz być pokrzywdzona, ale... nie jestem sprawiedliwa ;C bu.
Weny!
A dziękuję. :) Wena się przyda. :D
UsuńNo właśnie jakoś tak od początku mam problem z tą długością notek na Szepcie... może dlatego, że to głównie opowiadanie psychologiczne? Poza tym mówiłam, że w FF jeszcze się tak zbytnio nie czuję, może w końcu jakoś się przyzwyczaję... dla porównania na BJ rozdziały normalnie wychodzą mi po 10 do 15 stron... Nie wiem, nie wiem, ale postaram się bardziej starać. :D
Ach, Mitshie, co do tego kryminału itd. ( to pod rozdziałem) to nie chodziło mi o Szept ;/
UsuńNo i musiałaś z tymi seksami? T^T Pogrążasz tylko mnie i Miku, i to nagle my wychodzimy na te złe. Wiesz co? WIESZ CO!? To ty czytasz te wszystkie greye i inne erotyki....... wiec nie zwalaj winy na nas, wspólnie jesteśmy pokręcone na tym punkcie xdd Ludu, jak my wtedy zaspamowałyśmy Akemii SB.... Ale kanapki z masłem i zarost muszą być! <3
UsuńNo, a o rozdziale mówiąc... Tyy, ja wiem, że u ciebie napisanie 3 zdań zajmuje trochę, ale... no weź, wciągnąć się ledwie zdążę, a tu już koniec :( A przecież tak cudownego stylu to chce się czytać i czytać! A tu co? Tak mało, tak mało... dobrze, że na BJ się ratujesz! A właśnie, tak sobie przeczytałam komentarze u góry i coś często o mnie wspominają O.o Ach, ten fejm, celebrytka ze mnie chyba też... A Mitshie to ja podrzucę BJ, skoro taka na kryminały napalona, he he :3
To alter ego Saska jest straszne O.o Tak bardzo nieprzewidywalne, nie wie, kiedy go napadnie i kiedy straci nad sobą kontrolę... I ono zabiło Sakurę! Albo i nie zabiło, tego dokładnie nie wiemy, ale w końcu "I kiedy patrzyłem, jak spadała, odniosłem dziwne wrażenie, że jej delikatnie rozchylone usta nie wypowiedziały jeszcze ostatniego słowa." --- to musi coś znaczyć! Ty nie rzucasz słów na wiatr, przypadkowo nic nie dajesz! Z resztą... nie oszukujmy się, to blog SS, ona musi jakoś ożyć. Ale sam fakt, że tak ją zrzucił bez żalu, jak ją ciągnął za tą kostkę, żeby - broń Boże! - przez przypadek się nie pobrudzić. Sasuke. Po prostu z krwi i kości Sasuke. Chyba jesteś jedyną blogerką, która ukazuje go tak bardzo brutalnego, jaki w rzeczywistości jest. I dlatego właśnie uwielbiam Szept <3 Bo tu Uchiha jest Uchihą - zimnym draniem, któremu na nikim nie zależy, nawet to, że zamordował koleżankę z drużyny nic mu nie zrobiło. Bo niby czemu miałoby? W końcu Haruno zawsze go irytowała, pewnie już wcześniej chciał ją zabić, tylko się nie przyznawał - o tak, to kupuję :)
Ostatnio pisze same głupie komentarze. Matko chrystusko....
WENY! <3
Tak, tak, ja wiem, że nie o ten blog ci chodziło, tylko o ten drugi, ale podłapałam słowo i je napisałam w odniesieniu do tego - chyba mimowolnie to zrobiłam. :D Wybacz.
UsuńTrzeba nauczyć się chemii? Co tam, siądę i przeczytam Szept Duszy. xD No, ale jak się okazało było warto. <3
OdpowiedzUsuńPiszesz z perspektywy Sasuke, co ja osobiście kocham. Uwielbiam jego podły charakter, chamskie docinki i komentarze. No a Ty idealnie wczuwasz się w jego postać. Nic dodać, nic ująć.
Wiele emocji towarzyszyło mi czytając te trzy rozdziały. No właśnie, tylko trzy rozdziały a ja już mam tyle pytań, tyle wątpliwości...
Zastanawiam się, dlaczego ktoś chciałby wrobić Saska w morderstwo no i czy to czasami nie jest np Itaś.. xd
Głupia rada wioski! :c
Ta scena Sasuke z Sakurą, kiedy ona była bliska śmierci.. Rozwaliła mnie.
Zastanawiam się co wyniknie z ich spotkania. ^^
Jak już mówiłam, genialnie piszesz. Będę na bieżąco z obydwoma blogami i mam nadzieję, że już niedługo coś się na którymś pojawi. :)
Szablon jest przecudowny, taki melancholijny... *,*
Pozdrawiam, buziaki! :*
Zimni dranie... tak, tak.. to Ran Nishi lubi najbardziej! ^^
OdpowiedzUsuńW sumie to trochę szkoda Sasuke, że zmaga się z takimi problemami.
Albo nie, wcale nie szkoda.
Zasłużyła sobie, ciota :3
Nie wiem, czy już Ci to mówiłam, ale jest to pierwsze blog z perspektywy Sasuke, jaki czytam.
Zawsze myślałam, że to musi być trudne, w końcu to taki zimny, prawie wyprany z uczuć człowiek. Nigdy nie potrafiłabym opisać jego wewnętrznych przemyśleń.
Ja bym nie potrafiła, ale za to Ty robisz to genialnie i tyle...
Ehh, po prostu zazdroszczę Ci talentu no ;-;
No i mniej więcej rozwiązuje się sytuacja z Sakurą :3
Mniej więcej no bo w końcu nie wiadomo, czy Sakura rzeczywiście zginęła z rąk tego Demona i czy rzeczywiście w ogóle zginęła...
Jeju, luubię takie klimaty <3
Czytanie Twojego bloga jest jedną z najlepszych rzeczy, które spotkały mnie w życiu :D
Amen!
Ej..pogubiłam się.. Na tym blogu są trzy opowiadania, które prowadzisz jednocześnie i przy każdym jest tylko jeden rozdział? Czy tu są jednopartówki, bo serio nie wiem jak się zabrać za czytanie tego....help T.T
OdpowiedzUsuńHej.
UsuńNa blogu pisane jest tylko jedno opowiadanie i te trzy rozdziały, o których wspominasz, są właśnie do niego.
Kilka dni temu pojawiła się jednopartówka (podpisana, że jest to jednopartówka) i umieściłam ją na tym blogu, po nie widziałam sensu, żeby dla tak krótkiego tworu zakładać nowego bloga. Tak więc, nie ma to nic wspólnego z resztą opowiadania. :)